Lata 90te. Wielka Brytania. Na tamtejszy rynek ma zastać
wprowadzony nowy samochód. Francuski. Tak, to nie brzmi dobrze. Musimy
pamiętać, że oba narody nie pałają do siebie sympatią. Misssion
Impossible? Wcale nie. Więc jak
najlepiej pokazać taki produkt? Pewne typy przekazu reklamowego silnie osadzone
są w ramach, które mówią co wolno, a czego nie przy prezentacji wyrobu. We wspomnianych czasach gdy chciano pokazać
auto należało eksponować jego zalety, a na angielskim rynku nie można było ani
słowem wspomnieć o znienawidzonej tożsamości produktu. Do czasu. Zmieniło się
to wraz z (wtedy ryzykownym) pomysłem agencji, która miała wprowadzić na rynek
nowe Renault Clio. Reklamie przepowiadano sromotną klęskę.
Było jednak wręcz odwrotnie niż konkurencja przypuszczała.
Model ten odniósł największy sukces w historii spośród wszystkich dotychczas
wprowadzanych na brytyjski rynek samochodów. Jego plany sprzedaży przekroczyły
32%, a samochód pomimo swej wygórowanej ceny zdobył 7% udział w rynku nowych
samochodów. Skąd więc ten sukces? Pomyślmy więc o Francji. Pierwsze nasze
skojarzenia to elegancja, wyczucie smaku. To również kochankowie. Zastosowanie
przez twórców takiej narracji w spocie, skłoniło odbiorcę do podświadomego
łączenia samochodu z pewnością w odniesieniu sukcesu miłosnego. A któż z nas
nie chce być spełniony w tym aspekcie życia? Auto jest towarzyszem miłosnych
podojów zarówno Nicole jak i jej ojca. Wniosek? Clio podoba się zarówno osobom
starszym jak i młodszym. Czy jest szybkie? No ba! Bez przeszkód pokonujemy
trasę z domu do miejsca spotkań z kochankiem.
Nie powinno więc być dla nikogo zaskoczeniem, że reklamę Tatuś i Nicole
(jak zaczęto ją nazywać) emitowano jeszcze (uwaga!) przez 6 lat!
Castrol GTX
Twój olej nie jest wcale najlepszy na rynku? Konkurencja już
dawno wynalazła coś o znacznie lepszych parametrach jakości? Żaden problem.
Sukces odniesiesz nie ze względu na właściwości produktu lecz dzięki
odpowiedniej reklamie. No bo dlaczego wybieramy ten, a nie inny olej? Bo jest
leszy? Czy aby na pewno? Zróbmy więc teraz rachunek sumienia. Przy wyborze
oleju silnikowego (o ile go w ogóle kupujemy) studiujemy metki czy może jednak
kierujemy się jakimiś ogólnym odczuciem o jakości produktu. No właśnie.
Te tajemnicze przeświadczenie o odpowiednich właściwościach to nic
innego jak zasługa reklamy. I nie ważne czy tej w telewizji czy tej szeptanej-
„bo ktoś nam polecił…”. I tak właśnie było w przypadku oleju GTX. Nabywcy
zapytani o wybór sami nie potrafili jednoznacznie uargumentować swojego wyboru
poza stwierdzeniem „Bo jest dobry”.
Czy aby na pewno taki dobry? Mobil 1 na początku lat 80tych
wprowadził olej w pełni syntetyczny, który od względem technicznym znacznie
przewyższał markę GTX. Ale nie był tak reklamowany jak „ciekła inżynieria”.
Muzyka, kropla, klucz francuski. Niezawodna ochrona ale pokazana inaczej niż w
typowy sposób. Tu nie ma tłoków silnika i prezentowania nam jak są chronione.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Ten wpis usycha z tęsknoty za Twoim komentarzem.